czwartek, 5 czerwca 2014

Ochy i Achy.

Post o książkach się robi, robi, robi..... I się zrobć nie może!
A tymczasem zlepek 'ochów i achów' z pozdrowieniami dla Dziadków :)

SCENA I
AKT I
Najmniejszy ze Szkrabów śpi, a my ze Starszakami oddajemy się przyjemności wieczornego czytania.
Na jednym moim kolanie siedzi jeden, na drugim- drugi, a po środku leży książka. Maluchy już zmęczone, pokładają się, próbują się opierać, ale co chwilę jednemu, albo drugiemu zjeżdża głowa.
W pewnym momencie odwracają się i zaczynają tykać palcami mój dekolt.
A.:-Kama, a co tam masz?
-No, A...... Tam mam biust, tzn. piersi.
A.:- A masz w nich mleko?
-Nie, Słoneczko. Jeszcze nie. Mleko będę miała, gdy urodzę dzidziusia.
T.:- Kama, to one są jeszcze puste?!
-Tak, jeszcze tak.
Na co A., kontynuując tykanie mnie palcem, stwierdza z nutką niepewności:
-Kama... Ale one w ogóle nie wyglądają na puste...

AKT II
T.:- Kama, Ty jeszcze sobie dzidziusia nie urodziłaś?
-Jeszcze nie. Najpierw muszę znaleźć męża.
T.:- A czemu jeszcze go nie znalazłaś?
-Jakoś jeszcze nie trafiłam na odpowiednią osobę.
I włącza się do rozmowy A.:
- A masz już imię dla męża? (jakby to był pies ze schroniska :P )
- Jeszcze nie...
A.:- A może być A.?

---------------------------------------------------------------------------------------

SCENA II
Po dniu 'pełnym wrażeń' bawimy się z T. klockami.
Nagle zwraca się do mnie:
-Kama, wiesz.... Uwielbiam bycie z Tobą!!!

A dzień 'pełen wrażeń' był nad wyraz bogaty w mycie naczyń i smażenie kotletów :D

---------------------------------------------------------------------------------------

SCENA III
Siedzimy sobie w skatepark'u na ławce. Obserwujemy wyczyny młodszych i starszych, jeżdżących na różnych kółkowych rzeczach. Jeden z tych starszych (na oko ze 20 wiosenek), chciał zaprezentować jeden z prostszych tricków, ale tak, żebyśmy byli pod wrażeniem. Próba zjazdu z ok. metrowego murku zakończyła się przepięknym upadkiem tuż pod nasze nogi.
Chłopakowi zrobiło się głupio, T. lekko przejęty, bo upadek wyglądał dosyć niebezpiecznie.
Ale A., ze stoickim spokojem, skomentował leżącego przy nas chłopaka przeciągłym:
-O-oołłłł....

--------------------------------------------------------------------------------------

SCENA IV
Ze Zbójcami na placu zabaw. T. gdzieś na drabinkach, a my z A. i F. w piaskownicy. Podczłapuje do nas malec ok. 1,5 roczny, za nim jego mama, która podchaodząc, kulturalnie powiedziała 'dzień dobry'. Jak zwyczaj nakazuje, oczywiście także się z nią przywitałam. W czwórkę kucamy sobie w piachu, mama obcego stoi przy nas.
A.:- Kama,a dlaczego powiedziałaś jej 'dzień dobry'? Przecież ona jest obca!
Kobita w śmiech, a ja próbuję wybrnąć z całej sytuacji, wiedząc, że mam ją w postaci świadka nadstawiającego ucho.
-A. Ty jesteś dżentelmenem i ja też chcę być dżentelmenką! Dlatego zawsze mówię dzień dobry wszystkim, którzy się z nami bawią. I gdy w windzie spotkam sąsiada- też się z nim witam. I Pani w sklepie też. Wtedy ludziom jest miło i się uśmiechają.
A. wysłuchał mojego wykładu, po czym podnosi głowę, patrzy na matkę obcego i mówi do mnie, jakby świat poza nami nie istniał:
-No... Cieszy się!!!

----------------------------------------------------------------------------------------

SCENA V
F. czerpie ze sprytu Braci garściami.
Kuca sobie mój Maluch w paskownicy, ja siedzę obok niego na powierzchni wyłożonej korkiem. W pewnym momencie F. przysiadł na piasku.
-F., Skarbie, nie siadaj na piasku, bo jest mokry. Będziesz miał mokrą pupę. Kucnij na nóżki, albo siądź na wiaderku.
No, ale wiaderko- rzecz najpotrzebniejsza, szczególnie w zestawie z łopatką. Sytuacja powtórzyła się ze 3 razy. On pac!- ja, że nie wolno. No to on znowu na nogi.
W pewnym momencie F. wziął łopatkę, wiadro i z zadowoleniam człapie do mnie. Podszedł, odwrócił się, wycelował pupą wprost na moje kolana, zrobił pac! i kontynuował swoją pracę zapełniania wiadra piaskiem.
No cóż.
Każdy sposób jest dobry. :)

----------------------------------------------------------------------------------------

SCENA VI
Z Dużakami na placu zabaw. A. się wspina, ja próbuję go asekurować. Nagle podbiega do mnie dzieciaczek mniej-więcej w A. wieku i zaczyna coś tam mówić. A. jeszcze wiszący na drabinkach:
-Kama jest tylko moja!
-A., Kochanie, ale ja lubię rozmawiać ze wszystkimi!
Jak widać 'wszyscy' to pojęcie względne. A. wprowadził małą zmianę:
-Kama jest tylko NASZA!!!

----------------------------------------------------------------------------------------

A, że są kochani i cudowni- to wszyscy wiedzą. No i najprzystojniejsi!
Ileż to razy dziennie słyszę: -Kocham moją królewnę!
Ileż poranków przywitałam ze słowami:- Kama, jakie masz piękne kapcie, koszulkę, spodnie, sukienkę, etc.
No, a żeby nie było tak kolorowo, to ileż razy dałam się złapać na takie małe, sprytne:
-Kamuniuniuniuniu! Poplosiiieeeeee!!!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz