piątek, 11 kwietnia 2014

Zakochałam się.

Znowu.
Pałam miłością serdeczną. Miłością ogólną. Miłością do wszystkich.
I ptaki mi w środku nocy ćwierkają. I samochody jeżdżą. I latarnie świecą.
Zakochałam się już dawno.
I kocham każdego nowego dnia na nowo.
I każdego nowego wieczoru.
Te wilgotne rękawki.
Te pachnące piżamki.
Te stópki wystające spod kołdry.
Te prośby o utulenie.
Te zbójnickie uśmiechy.
Te mokre grzywki.
Te ciałka pachnące kąpielą.
Te przytulasy.
Te całusy.
Te nieprzytomne spojrzenia.
Te targowania: "-Kamuniuuuu, poproszę (tu zwykle przeogromne ziewnięcie następuje...) przeczytać jeszcze jedną bajkę...
Te stwierdzenia, że jednak już dosyć. Że trzeba iść spać.
Te uśmiechy.
Te plany. Na już. Na teraz. Na dzisiaj. Na jutro. Na 'w przyszłym tygodniu'. Na 'może kiedyś byśmy'. Albo te na 'może?'
Kocham wszystko.
Mama zakochanie w oczach, gdy się żegnam, gdy jestem u nich, i gdy za chwilę mam wejść.
Właśnie jestem po dosyć trudnm tygodniu i.... Myślę o nich.
(Ostatnio dostałam reprymendę, że powinnam mieć własne życie...)
A moje własne życie obraca się wokół nich.
Bo czemu miałabym wypuścić z rąk taki skarb?  Cudowny. Namacalny. Do przytulania. Do całowania. Do kochania.
Po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz