Odkąd zaczęłam pracę na cały etat, pierwszym moim pytaniem do Rodziców Al. było:
-Czy muszę przy nim cały czas siedzieć?
Bo to jest ważne. Płacicie mi za to, że opiekuję się Waszym dzieckiem, gdy Was nie ma. Ale czy powinnam poświęcać mu 100% uwagi? Czy powinnam być na każde jego zawołanie?
Mały przesypia ok. 2,5 godziny w ciągu dnia, co spokojnie wystarcza, na zrobienie dwudaniowego obiadu z podwieczorkiem włącznie. Więc teoretycznie resztę czasu mam na czytanie książek i budowanie wieży z klocków. Ale nie oszukujmy się. Tak, jak rodzice czasami mają ochotę się pociąć, gdy po raz pięćdziesiąty piąty miauczą, albo hał-hałują, ja też mam momentami dosyć. Każdy by miał.
Więc pytam rodziców: Czy muszę? Nie muszę. Bo warto wykształcić u Człapaka momenty samo-bawienia się, samo-czytania, samo-śpiewania, samo- tańczenia. I po kilku dniach takie momenty przychodzą same. Gdy siadasz na dywanie, chcąc po-hał-hałować. A Małe Ci mówi NIE. Bo teraz jest chwila dla niego. Chwila: ja dla siebie. Bo każdy czasami potrzebuje ciszy i spokoju. Masz lat 18. Masz lat 25. Aż w końcu masz lat 40 i 80. I czasami masz takie dni, że chcesz się zaszyć w swojej samotni. Znam ludzi, którzy w wieku 35/ 45 lat chodzą na wszelakie możliwe kursy, imprezy, spotkania. Którzy nie potrafią żyć sami, ze sobą. Bo czują się samotni, niepotrzebni. Czy naprawdę chcemy wychować człowieka ażurowego, który w każdej sekundzie swojego życia potrzebuje towarzystwa? Który bez ludzi czuje się źle, czuje się niedostrzegany? Który czuje, że nie istnieje? Który istnieje tylko wtedy, gdy jest oceniany przez innych i żyje w ich kontekście?
Uwierzcie mi. Nie będzie katastrofy, jeżeli przełożę robienie obiadu o 20 min. Jeżeli wyraźnie zaznaczę: teraz pobawisz się sam. A że przyczłapie do mnie po 5 minutach? Wezmę go na ręce, pokażę właśnie obieraną marchewkę lub bulgoczący rosół. I odstawię do klocków. Bo muszę tego przypilnować. Muszę obrać, pokroić, posmarować, posiekać. Muszę i koniec. Każdy czasami coś musi. Nakarmić Cię- to mój obowiązek. Zabawa z Tobą- to przyjemność. Pobawimy się razem, jak tylko skończę. Ale bądźmy konsekwentni. Jeżeli obiecuję- zrobię to. Choćbym miała zostać w pracy godzinę dłużej. Nieodpłatnie. Bo obiecałam. A obietnicy łamać nie można. Nie można dać odczuć Człapakowi, że jest obowiązkiem.
Ale warto nauczyć go tej chwili tylko dla niego. Tej chwili samotności w towarzystwie ulubionej książki. Chwili sam na sam z problemem.
Z problemem tylko dla mnie. Bez mamy/taty/babci/niani/cioci jęczącej za uchem. Nauczmy ich czerpania przyjemności z bycia samemu ze sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz