wtorek, 19 listopada 2013

To tylko inne opakowanie.

Dzisiaj będzie o karmieniu piersią. Temat kompletnie mi nieznany od strony praktycznej, ale teoretycznie ogarnięty. Bo wiadomo, ile plusów, ile wartości, że zdrowe, że odpowiednie, że umacnia więź matka-dziecko. Co jakiś czas nagłaśniana jest sprawa 'Karmić, czy nie karmić?' i 'Jak uchronić się przed publicznym linczem, jeżeli karmić nie będę?'. Od zawsze za cycowym karmieniem byłam i pewnie zawsze będę. Ale wszystko w granicach rozsądku. A teraz do rzeczy.
Odrzuca mnie, gdy widzę biegającego już malucha,odrywającego się od zabawy po to, by podejść do mamy, rozchylić jej dekolt i wyjąć sobie cyca. Póki dziecko jest małe- jak najbardziej jestem za, ale później to już robi się niesmaczne...
A jeżeli chodzi o karmienie w miejscach publicznych, to powiem szczerze- śledziłam wszystkie akcje, reportaże i lajkowałam zrywy fejsbukowe. Bo byłam za. Skoro dzieci starsze mogą chrupać w wózku paluszki, na placu zabaw pałaszować słoiki, to czemu maluch o kilka miesięcy młodszy nie ma prawa zostać publicznie nakarmiony? Przecież to tylko inne 'opakowanie'. A moje skrępowanie związane z nagim cyckiem jest tylko moje i powinnam się nauczyć sobie z tym radzić i wiedzieć, gdzie podziać wzrok. Jeżeli kobita nie ma problemu z pokazywaniem nagiego biustu i przyssanego do niego smyka, to czemu ja mam mieć?
A dzisiaj mi się zmieniło. Nie ze względu na mnie, a ze względu na dzieci, które muszą na to patrzeć.
Mój 14-miesiączny Al. został od piersi odstawiony, gdy skończył rok. Od tamtej pory, mimo tylko jednego zęba, dostawał stałe posiłki. I nie protestował. Cycek został zastąpiony przytulasami i łaskotkami, tuleniem do snu...
Chodzimy od jakiegoś czasu na zajęcia muzyczne dla maluchów. Dzisiaj, po zajęciach, siedząc w sali wśród innych mam, nianiek i tatusiów, mama prawie dwuletniego szkraba, wyciągnęła to, co miała schowane pod bluzką i postanowiła małego nakarmić. Nie, nie ukryła się w kąciku. Siedziała na środku dywanu. Próbowałam fakt ignorować, chociaż ciągnęło mnie, żeby popatrzeć. I wtedy mój mały zobaczył co się dzieje. Był płacz, grochy kapały na podłogę, aż dudniło. Bo był głodny. Bo był zmęczony. Bo był rozdrażniony. Szlochał i krzyczał: "Mniaaammm!!!!" Musiałam wyprowadzić go z sali, ale serce mi pękało. Bo jak małemu wytłumaczyć, że nie ma? Że nie można? Że on ma, a Ty już nie? Naprawdę muszę go na to narażać? Skoro w sali zajęciowej nie jemy kanapek, paluszków, bigosów i innych specjałów, to czemu karmimy cyckiem? Posiłek jak każdy inny. Tylko inne opakowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz